W Picos spędziłem 3 dni i w tym czasie zgubiłem się przynajmniej raz dziennie.
Dlaczego?
Pierwszego dnia z powodu złej pogody. Zaczęło padac i wydawało mi się że doszedłem do schronu, który widnieje na mapie. Jakież było moje zdziwienie, gdy następnego dnia rano znalazłem schron z mapy w zupełnie innym miejscu. To narzuca punkt następny.
Dośc słaba mapa 1:40000, na której niektórych ścieżek nie było, a innych które były na mapie nie było w rzeczywistości.
Brak kompasu. Hmm, byłem pewnien, że go spakowałem, jednak po przetrząśnięciu plecaka okazało się, że nie ma (leży sobie wygodnie w domu w szufladzie...)
GPS- nie wziąłem go umyślnie- za duży, za ciężki, a z resztą po co mi GPS w górach (dochodzących do wys. 2600 metrów npm!?)
Zbyt krótkie planowanie trasy marszu i wybieranie szlaku na „czuja” spowodowało nadłożenie drogi o około 2,5 godziny.
Z rozmów z innymi turystami chodzącymi po Picos okazało się, że mój przypadek nie był odosobniony, choc inni mieli mapy 1:25000 i kompas.
Jak wiadomo Hiszpanie to naród kochający przygodę i mocne wrażenia, może dlatego oznaczenia szlaków w niektórych miejscach były symboliczne, a w innych całkiem znikały.
Z drugiej strony dzięki temu w te pare dni zobaczyłem dużo ładnych widoków i wycisnąłem z siebie trochę potu, a gubienie się w takich okolicznościach przyrody było bardzo przyjemne. Gorąco polecam!
Zdjęcia TU