Organizacja zawodów:
Bliska ideału i było to dla mnie miłe zaskoczenie. Spodziewałem się typowej Słowackiej imprezy: niskobudżetowej ze świetną atmosferą i tyle. Tutaj było inaczej: doskonała logistyka, sporo sponsorów, ponad stu woluntariuszy – pełen profesjonalizm lecz bez masówki i anonimowości, z którą się spotykam na niektórych dużych imprezach. Nasuwa mi się jedno porównanie jeśli chodzi o poziom organizacyjny –100km w Biel!
Sędziowie, organizatorzy, woluntariusze, personel, zawodnicy sztafet mieli inny wzór i kolor koszulek z logo Slovakman, co umożliwiało szybką orientację w razie potrzeby. Wpisowe wynosiło 1200 koron słowackich, które należało zapłacić we wcześniejszym terminie; kiedy dotarło się do biura po odbiór „pakietu startowego” organizator oddawał połowę kwoty. W obrębie stadionu, na polanie można było rozbić namiot i korzystać z zaplecza obiektu – wyrosło tam małe ironmiasteczko namiotowe.
Pływanie:
Pływało się w jeziorku Szurany (na południe od Nitry). Widocznie w tym regionie mieszka spora mniejszość węgierska, bo tablice informacyjne są dwujęzyczne. Plaża piaszczysta, woda czysta i ciepła , 23-24 stopnie. Trasa w wodzie to 4 pętle, po każdej z nich wychodzi się z wody i obiega dużą dmuchaną boję. Dobrze widoczne dmuchane boje znajdowały się na całej trasie w kształcie trójkąta, przy bojach stacjonowali płetwonurkowie.
Bezpieczeństwo pływaków zapewniała też obstawa w łodziach.
Po zakończeniu etapu pływackiego, każdemu zawodnikowi pomagał jeden z organizatorów na punkcie zmian.
Rower:
Najpierw 30km dojazd na pętlę , następnie pętle także 30 kilometrowe. Przewyższenie trasy 740m, na każdej pętli spory podjazd, brak odcinków zupełnie płaskich. Punkty żywnościowe co 15 km: wymiana bidonu (izo,woda,kola) banany, batony energ. i żele. Samochody niekiedy były puszczane w ruchu wahadłowym ale nie stanowiły zagrożenia. Jazda bez podciągania ( bez draftingu), nie wymagana szosówka.
Bieg:
Woluntariusz pomaga na punkcie zmian. Pętla 7km, co 3,5 km punkty odżywcze. Na punkcie oprócz tego co wcześniej dodatkowo: ciasto, arbuzy, piwo. Początek i koniec pętli na stadionie – trasa częściowo szutrowa przez park, następnie koło rzeki, wbieg do drugiego parku – w sumie malownicza ( połowa z ekspozycją na słońce).
Kibicowanie:
Dobre na punktach zmian, trasie biegu, stadionie; na rowerze raczej „samotność długodystansowca”.
Wieczorne zakończenie imprezy:
Z wielką pompą tzn. pieczony świniak , pasta party, dymy na scenie i telebim (aż się Daria wzruszyła i zaczyna się szykować do przyszłorocznego startu), bogata tombola.
Kącik gadżeciarza:
Oryginalny medal w kształcie litery S, koszulka, ręcznik i pełno drobiazgów.
Zwycięzca:
Petr Vabrousek – prawdziwy tytan , w 2006 zdobył puchar świata w długim triathlonie, potrafi startować ( z dobrym wynikiem) 12 ironmanów w roku, także „ dwupaki” – tydzień po tygodniu. Zaczynał od wioślarstwa, teraz angażuje się także w organizację imprez.
Pierwsza kobieta:
Andrea Dermekova ze Skalicy – ma już na Koncie IM na Hawajach (czas 10:48, miejsce 121 na 220 startujących kobiet, w kategorii wiekowej miejsce 9 na 25 ). Zimą trenowała jazdę na rowerze w Egipcie , codziennie 120 do 180 km, plany na ten rok: stać się profesjonalną triatlonistką, mistrzostwa świata w długim triathlonie.
Druga kobieta:
Jiřina Kociánová z Krenovic – w tym roku jako jedyna kobieta ukończyła cały Czechosłowacki puchar w długim triatlonie (wcześniej startowała w Moraviamanie)
Inne długie triathlony w Czechach to Moraviaman i Żeleźniak
Bigman jest imprezą dwudniową, odbywa się w Pradze. W pierszym dniu startuje się w terenowym triatlonie 1,5/30/10 , trasa rowerowa i biegowa jest mocno przewyższona. Drugi dzień to klasyka: 3,8-180-42. Pływanie odbywa się na Wełtawie (pętle).
Więcej na temat zawodów Slovakman na stronie organizatora: www.slovakman.sk
Moje przygotowania do Slovakmana:
- jesienią regularnie pływałem, potem już bardzo mało (0d 1stycznia
do ironmana ok.100km)
- zimą i na wiosnę przebiegłem kilka maratonów przygotowując się
do czerwcowego biegu na 100km w Biel.
- na rowerze jeżdżę do pracy 30 do 50 km dziennie, w lipcu
przejechałem 4 razy po 100km i byłem na rodzinnej wycieczce rowerowej Górach Orlickich.
...czyli poziom wytrenowania żenujący - dziwię się, że start wyszedł
bez większego bólu i kryzysów (pewnie za bardzo się bujałem w wodzie i
nie pracowałem pożądnie na rowerze), maratonu szybciej nie mogłem.
Mam wrażenie, że bieg na 100km to o wiele większe wyzwanie niż ironman ( zgodnie z zasadą Darka Bonarskiego: najgorzej jest jak masz dużo "tego samego" - zmiana daje ulgę).
Długie triatlony bardzo mi się podobają, dlatego w przyszłym roku mam zamiar wziąc udział w kolejnych takich zawodach.