Wtorkowa prasa sewilska donosiła, że w poniedziałek rano miało miejsce drugie co do wielkości trzęsienie ziemi od 1969 roku. Wstrząsy o sile 6,1 stopni w skali Richtera według niektórych relacji spowodowały falowanie sufitów i podłóg w budynkach położonych na południu półwyspu iberyjskiego. Nie odnotowano żadnych zniszczeń.
Na szczęście o niektórych wydarzeniach dowiadujemy się jedynie z gazet- wczesnym rankiem kiedy wg. gazet zadrżała ziemia ja smacznie odsypiałem ukończony w niedzielę 11 lutego „Maratón de Sevilla”.
Położona w Andaluzji Sewilla jest miastem znanym głównie dzięki ogromnej zabytkowej katedrze, walkom byków i tańcom flamenco. W 1999 roku odbyły się tu Mistrzostwa Świata w Lekkiej Atletyce IAAF. Właśnie na stadionie, który zbuowany był głównie na te mistrzostwa usytuowano kwaterę główną maratonu. Obiekt bez problemu pomieścił ok. 2000 biegaczy, którzy stawili się na linii startu. Każdy mógł wybrać przed zawodami swojego „zająca”, więc mój wybór padł na biegacza z żółtym balonikiem „Maratón en 3:30”. Potem padł strzał i ruszyliśmy w trasę.
Trasa okazała się być bardzo płaska i szybka, możnaby rzec, że w idealnych warunach trasa na życiówkę (temperatura w południe ok 18 stopni i duża wilgotność). Mimo, że troszkę słaba widokowo (w większości biegliśmy szeroką drogą mijając blokowiska z palmami i drzewami pomarańczowymi) to trzeba przyznać, że organizacyjnie była świetnie przygotowana (punkty medyczne, odświeżania i żywieniowe co ok. 3 km). Kolejnym dużym plusem była liczba kibiców. Andaluzyjczycy, z natury weseli i raczej głośni, zagrzewali do dalszego biegu, co szczególnie doceniłem pod koniec dystansu, gdy mój żółty balonik zniknął gdzieś z przodu i zacząłem samotną walkę ze zmęczeniem.
Zawody ukończyłem w czasie 3:39:01 co uważam za osobisty sukces biorąc pod uwagę mój stan na ostatnich 12 km i zmęczenie na mecie. Zwycięzca Chebii Sylvester Kipyego stawił się z powrotem na stadionie po 2:15:16, pierwsza kobieta Maria Ramos Faustina ukończyła zawody z czasem 2:45:33, natomiast pierwszy Polak Tomasz Wilczyński zajął 8. miejsce z czasem 2:27:59.
Podsumowując, świetny maraton, szczególnie w połączeniu z parodniowym pobytem i zwiedzaniem miasta.