wtorek, 4 marca 2008
Darki relacja z Wazaka ( ja notuję)
Dobiegłam do Mangsbodarny, co nie jest ujęte w wynikach - tam mnie ściągnęli za przekroczenie czasu. Mówiłam , że chcę dalej, ale pani mi ściągnęła czipa i życzyła powodzenia w przyszłym roku. Jestem bardzo zadowolona, zobaczyłam kawałek Szwecji, narty miałam ostatnio na nogach 2 lata temu, a jednak sobie wystartowałam. Słynna zupa borówkowa bardzo dobra. Dokonałam kilku kulinarnych odkryć: pyszne ciastka z doskonałą bitą śmietaną w "Kawiarniach Północy" - nie chce się z nich wychodzić ( wyglądają jak stacje polarne). Kawa, herbaty, woda ogórkowa do woli (płaci się tylko za pierwszy kubek). Przyroda inna, potrzeby ludzi inne ( muszą tłusto zjeść). Królują łosie ; na nalepkach, biżuterii, pluszowe ( uwielbiam rogacze). Spaliśmy w drewnianym domu z dobrze wyposażona kuchnią - zajrzałam sobie do każdej szafki i szuflady, i stało się to dla mnie inspiracją: polecę teraz bardziej w zupy rybne i poeksperymentuję z przyprawami. Ulice wieczorem oświetlone klimatycznymi zniczami ( rozstawione na chodniku). Podróżujemy z samymi Czechami i Słowakami ( tylko 2 kobiety oprócz mnie w autobusie). Piłam zdrowie wszystkich chłopaków, Leszek znowu miał stres ( wolę taki skład , niż same baby ). Może wrócimy do Skandynawii latem...